Back to Travel Photo Gallery

Back to Jurek Personal Page
Oto tekst artykułu, który ukazał się (z pewnymi skrótami) w Kurierze Plus, tygodniku wydawanym w Nowym Jorku

 

Jerzy Patoczka, Kurier Plus, Maj 2002

O Izraelu i Wyższości Swiąt Bożego Narodzenia nad Wielkiej Nocy

Po przeczytaniu Polemiki Tomasza Pazdrowskiego w wydaniu Kuriera Plus z 19 Kwietnia 2002 opadly mi ręce.  Nie wiadomo od czego zacząć.

Może zacznijmy od tego ze Pan Pazdrowski w kilku miejscach deklaruje ze należy dokonać wyboru pomiędzy stronami konfliktu bliskowschodniego i jedynie słusznym wyborem jest popieranie Izraela.  To od razu zdradza jakiś fundamentalizm gdyż ustosunkowywać powinniśmy sie do konkretnych poczynań a nie stawać murem za jedną stroną bez względu na jej poczynania.  Całkowita i sluszna racja jest po jednej stronie tylko w komiksach.

Dalsza część artykułu zdradza że źródłem takiej pryncypialnej postawy autora jest przekonanie o jedynie słusznej religii i jedynie słusznym Bogu wyznane w drugiej części artykułu.  Tutaj Pan Pazdrowski jest wyjątkowo bliski fanatyzmowi islamskich wyznawców świętej wojny.  Islam jest przedstawiany jako bardziej kult niż religia a Muhammed uzurpatorem.  Pan Redaktor pisze tak jakby nie ulegało żadnej wątpliwości kto był prawdziwym Mesjaszem od tego prawdziwego Boga.  W rzeczy samej nie ulega żadnej wątpliwości iż Muhammad jest postacią historyczną a jego osobowość i szczególna adaptacja elementów Starego i Nowego Testamentu najwyraźniej wypełniła jakąś potrzebę duchową tamtych czasów. Natomiast historyczność Mesjasza Tomasza Pazdrowskiego nie jest do końca wcale taka pewna. Wielu historyków podważa historię biblijną w jej dosłownej interpretacji.  Być może pierwowzór biblijnego Jezusa żył wcześniej i gdzie indziej niż to oznajmili sobie współczesnym Ojcowie Kosciola z II wieku AD.  Być może jest to nawet  fikcyjna postać literacka jednocząca w spójne ramy elementy zliberalizowanego i uproszczonego dla potrzeb niewtajemiczonych kanonów Starego Testamentu z włączeniem wielu motywów zaczerpniętych z popularnych ówcześnie w tej części Imperium Rzymskiego kultów i mitów, wlicząjc w to wątki z historii Rzymu. 

Ale niezależnie od pochodzenia Słowa Świętego, ważne jest że w sposób bezsporny Biblia zaspokoiła i zaspokaja do dziś potrzeby duchowe znacznej części ludzkości a Chrześcijaństwo przyczyniło się w decydującej mierze do nadania ludzkiej twarzy cywilizacji białego człowieka.  Ale skala problemów gnębiących jedynie słuszną Cywilizację Zachodnią, nad którymi ubolewa Redaktor Pazdrowski, jest znacznie mniejsza w świecie Islamu (alkoholizm, pedofilia, zanik więzi rodzinnych, rozwiązłość).  Ale takie wątpliwości i subtelności nie zakłócają snu rzecznikom jedynie słusznego Wyznania. Wyznawcy wszelkich innych religii monoteistycznych też najwyraźniej modlą się do złego Boga i w nieodpowiedni sposób.

Tyle o wyższości jednej religii nad drugą.  Przejdźmy teraz do Izraela, który dla Pana Redaktora jest obrońcą cywilizacji (przedmurzem chciałoby się powiedzieć) przed nawałem niewiernych barbarzyńców.  Cóż, do demokracji państwom Bliskiego Wschodu daleko ale powielany namiętnie argument że Izrael jest jedyną demokracją w rejonie i w związku z tym musimy respektować decyzje nieżaleznego państwa i jego demokratycznie wybranego przywódcy nasuwają natychmiastowe skojarzenia z pewnym panem z wąsikiem.

Pan Redaktor też pisze coś o wyższości swobód i możliwości ekonomicznych jakie mają Palestyńczycy pod okupacją w porównaniu z innymi krajami arabskimi.  Taki sam argument wysuwali obrońcy apartheidu w Południowej Afryce, kraju zresztą o podobnym pochodzeniu jak Izrael (biali osadnicy mogli równie dobrze powoływać się na to ze współczesny Homo sapiens ukształtował się jakieś 50,000 lat temu na tych terenach i stąd rozpoczął zwycięski marsz po całym Globie, zasiedląjac około 30,000 lat temu Europę).  Europejczycy (chrześcijanie) przybyli więc do południowej Afryki na niezagospdarowane ziemie przodków i stworzyli nową cywilizację uszczęśliwiając przy tym zacofanych aborygentów.  Wiemy co było dalej.  Podobnie konfiskadorzy z krzyżami w klapie uszczęśliwili Indian Ameryki Południowej, a nieco później przybysze tej samej wiary i z tego samego kontynentu zagospodarowali Amerykę Północną.  Tyle tylko że tutaj olbrzymia większość lokalnych w nie doczekała się błogosławieństw cywilizacji.

Pan Pazdrowski jest tak zacietrzewiony daniem bobu niewiernym, iż pisze o konflikcie jako wojna „w Izraelu” a nie na "okupowanych terytoriach", na przykład.  Takie zmiany punktu wyjścia do dyskusji (po tutejszemu - „framing”) nagminnie występują w amerykańskich a także niestety w wielu polonijnych i polskich mass mediach. 

Fakty historyczne są zepchnięte do worka z napisem "antysemitzm."  Mimo tego że nawet historycy Izraelscy nie zaprzeczają że to armia Izraelska zaatakowała pierwsza Egipt po tym jak wprowadził on blokadę cieśniny Tiran i kanału Suezkiego dla statków izraelskich wiosną 1967.  Natomiast Redaktor Pazdrowski pisze bezpodstawnie iż to Arabowie zaatakowali.  Zauważmy że dla Japończyków motywacja do ataku na Pearl Harbor była podobna, t.j. zagrożenie linii handlu morskiego i generalnie dostępu do surowców przez expansje USA w Azji.  Czyli Japończycy byli agresorami, ale Izrael tylko walczył o swoje! Jak brzmi definicja podwójnej moralności („double standards”) Panie Redktorze?   No ale oni mają skośne oczy i Shinto. 

Nie ulega też kwestii ze Arabowie mieli ochotę zepchnąć Izrael do morza, jako obce państwo, które tuż po II Wojnie Światowej nagle wyrosło posród nich i odebrało ziemię ich przodków.  Można zrozumieć ze obawiali się że to nie koniec, jakoże apetyt rośnie w miarę jedzenia.  W 36 lat poźniej, widać dość wyraźnie kto miał rację.  Obecnie Izrael probuje zachować pod kontrolą ziemie zajęte przemocą w 1967 roku posługując się faktami dokonanymi w postaci osadnictwa a proizraelska propaganda w nazywa te terytoria „spornymi”.  Taka polityka normalnie nazywa się kolonizacją i czystką etniczną ale tutaj mamy do czynienia ze szczególnym przypadkiem.

No właśnie, najwyraźniej koncepcja Narodu Wybranego nabiera tutaj realnych kształtów, gdyż wydaje się że spora część amerykańskich elit akceptuje specjalny status Izraelitów w świetle prawa.  Być może takie podejście zasługuje na rozwage, ale należałoby to jasno postawić i wyjaśnić dlaczego.  Ja widzę dwa poważne argumenty:  1. poczucie winy w świetle Holocaustu, a w szególnosci obojętność Zachodu i Ameryki gdy fakty o ludobójstwie stały się znane; 2. olbrzymi i wzrastąjący udział osób o pochodzeniu Żydowskim we wszelkich nieomal dziedzinach nauki, sztuki i polityki będacy naturalną konsekwencją nacisku pokładanego w ich wychowaniu na nauce i na niezwykłej solidarności dla swej grupy (należy tylko zazdrościć).  Ale nawet jeśli weźmiemy pod uwagę powyższe fakty, nie jest to wystarczający argument by uznać że Palestyńczycy są narodem poślednim i mogą być po prostu wyrzuceni z ziem zajmowanych przez nich od tysiącleci.  Ślicznie by to wyglądalo, gdyby wszyscy zaczeli dopominać się o terytoria zajmowane 2,000, albo 400 lat temu!  Ale wygląda na to że zaczyna obowiązywać prawo silniejszego i metody faktów dokonanych.

W najjaskrawszy sposób Pan Redaktor mija się z prawdą w przedstawieniu genezy współczesnego państwa Izraelskiego.  Otóż w 1878 roku na terenach obecnego Izraela i Zachodniego Brzegu pośród 450,000 poddanych Imperatora Ottomanskiego żyło około 15,000 Żydów.  W tym własnie czasie nastąpiła geneza ruchu Syjonistycznego i rozpoczął się powolny napływ żywiołu żydowskiego z Europy do Palestyny, który przybrał na sile w latach 30-stych XX wieku pod wpływem prześladowań hitlerowskich.  Ludność miejscowa zaniepokojona napływem osadników protestowała, czasami w gwałtowny sposób, jak to można by chyba oczekiwać.  Skad Pan Redaktor wział wizję „ziemi niczyjej omiatanej burzami piaskowymi bez koncepcji rozwoju”?  Chyba po prostu pasowała do koncepcji.  W rzeczywistości w 1922 roku w Palestynie żyło 670,000 tysięcy Arabów przy 85,000 Izraelitow.  Jakoś się Arabom nie dziwię że nie podobał się im napływ nowych osadników.  W trakcie starć przy powstawaniu niepodległego państwa Izraelskiego w 1948 i w konsekwencji wojny z 1967 blisko milion Palestynńczyków (Arabów mieszkających ówcześnie na terenie obecnego Izraela i Zachodniego Brzegu) uciekło lub zostało wypędzonych przez Izrelitów ze swoich domów.  Obecnie prawie 3 miliony uchodźców z rodzinami wegetuje w obozach lub na wygnaniu, niektórzy od 3 pokolenia.  No i skąd się też może brać ten terroryzm?

W jaki sposób mają ci ludzie ludzie żyjący pod płotami nowych, luksusowych osad żydowskich dopomagać się o swoje podeptane prawa i o wcielenie w życie rezolucji ONZ?  Powinni oczywiscie zaangażować się w „peace process” i całować po nogach okupantów, by odzyskać to co im zabrano siłą?  Aburdalność takich propozycji najwyraźniej nie dociera do powieląjacych taki nonsens.  Gdyby usilnie doradzano Kuwejtczykom w 1992, by potępili wszelki zbrojny opór przeciwko Saddamowi Husseinowi i podjęli z nim rozmowy pokojowe, podniosłby się, i słusznie, pusty śmiech.  Analogie z bliższej naszej polskiej skórze historii nasuwają się same.

To co się dzieje obecnie na terenach okupowanych (nie jest to Izrael Panie Pazdrowski!) to operacja antypartyzancka i antyterrorystyczna, mająca na celu wybicie Palestyńczykom z głowy wszelkie formy oporu (czy Pan Redaktor pamięta kogo Niemcy nazywali dywersantami i terrorystami?).  Stosowane  przy tym brutalne formy odpowiedzialności zbiorowej są skopiowane z dobrych wzorów.

Amerykańskia TV nadaje z poważną miną wywiady z osadnikami żydowskimi popierającymi pacyfikujące akcje armii w obozach dla uchodzcow i skarżących się na terrorystów, którzy nie pozwalają im żyć w spokoju.  Osadnicy siedzą sobie w fotelach nad basenem z drinkiem w ręku a za murem z drutem kolczastym widać na dnie doliny obóz uchodźców, który jest gniazdem terrorystów.  I co?  Ano nic, reporter relacjonuje opinie zagrożonego obywatela a potem „comercial” poczem Oscary albo cuś.

A nasi ulubieni dziennikarze wpadają w te schematy z amerykańskich mass mediów niemal kompletnie opanowanych przez, lub bojących się, izraelskiego lobby.  Próby nazwania rzeczy po imieniu są odpierane argumentem nie do odparcia, iż jest to antysemityzm. 

Prawdziwy antysemityzm natomiast się właśnie rodzi na naszych oczach.  Większość ludzi na całym świecie widzi jaki gwałt się dzieje i kto za tym stoi.  Wiemy też dlaczego Pan Pazdrowski nie ma sympatii do ONZ – jego rezolucje od lat wzywają Izrael do oddania ziem zabranych siłą.  Na ogół głosuje przeciwko takim rezolucjom oczywiście Izrael, właśnie USA i jakieś państewko, które właśnie ma podanie o parę milionów pomocy od USA.  Ostatnio tym trzecim głosującym w tym bloku byla Mikronezja, porzednio Wyspy Marshala lub jakieś inne podobne mocarstwo z Pacyfiku.  Niedawno Zbigniew Brzeziński kpił sobie z tych sojuszy w artykule w New York Times.

Nasz własny, polski prymitywny antysemityzm, powszechny w codziennych rozmowach mniej wykształconych Polaków po obu stronach Oceanu też nie wział się z nikąd.  Nawet jak telewizor i gazeta chrzani coś bez sensu, chłop wie swoje.

Jeszcze kilka słów o wojnie z terroryzmem światowym.  Pierwsza rzecz, którą myślący czlowiek powinien zrobić jest usiąść i zastanowić się dlaczego miliardy ludzi na świecie nienawidzą lub są przynajmniej niechętni Ameryce.  Ale prościej jest wywiesić flagę albo trzy.  Powiem tylko tyle (oczywiście jest to antysemicka uwaga):  Ameryka płaci cenę za to że pozwoliła na porwanie swej polityki zagranicznej przez lobby żydowskie.  Brzmi to nawet lepiej po angielsku  „We are paying the price for allowing our foreign policy being highjacked by Israeli interests”.  Arabowie i większość ludzi na całym świecie widzi świetnie że to amerykańskie rakiety i czołgi demolują palestyńskie miasta i obozy uchodźców by wprowadzić „law und ordung” i to amerykańscy taxpayers (to ja i Ty) placą rachunki za to bezprawie i najdroższe na świecie „affordable housing” na Zachodnim Brzegu.

A było (i dalej jest) blisko.  Za cenę wyrzeczenia się przez nawiedzonych kolonistów ziem na Zachodnim Brzegu można od ręki uzyskać prawdziwy pokój od zniechęconych do walki z przeważającym przeciwnikiem Arabów.  Wielu bezpośrednio zainteresowanych (Żydow) widzi to świetnie, ale są niestety w mniejszości.  Wszyscy byśmy zyskali na takim rozwiązaniu, od tych poniżanych mieszkańców Świętej Ziemi i innych Trzecich Światow, do nas samych, ktorzy mogli by wreszcie łatwiej spojrzeć w oczy swym żydowskim przyjaciołom.